piątek, 10 lipca 2020

Recenzja #58: Samantha Shannon - Zakon Drzewa Pomarańczy

Tytuł: Zakon Drzewa Pomarańczy 
Autor: Samantha Shannon 
Wydawnictwo: SQN
Forma lektury: papierowa

Są cztery strony świata, są nasze cztery historie, inne spojrzenia na świat, ale łączy nas jeden cel. Mimo, że się nie znamy mamy wiele ze sobą wspólnego. Przeżyć i zapewnić porządek równowagi między dobrem, a złem. Zrobimy wszystko tylko po to, aby zachować równowagę, a także osiągnąć swój własny cel.

Cztery historie, na różnych stronach świata. Różniących się bohaterów w różnych etapach życia i o warstwie społecznej. Inne priorytety w życiu, a łączy ich jedno osiągnięcie swojego osobistego celu i chęć przeżycia.

Ead Duryan ma za zadanie ochronę Sabran IX, która jako ostatnia ze swojego rodu musi zadbać o kolejną potomkinię dla królestwa. W tych czasach na nieszczęście wszystkich zaczyna się przebudzać demon, który był uśpiony od tysięcy lat. 
Tané mieszkająca na Wschodzie świata dąży do celu zostania przyjęcia do elitarnej kompanii niestety wszystko może zostać zniszczone poprzez chłopca, który dzień przed dniem wstąpienia do Morskiej Straży pojawia się na wyspie. Dziewczyna, aby uniknąć kłopotów z pomocą posyła chłopca na Orisimę, gdzie trafia pod opiekę wygnanego z Zachodu doktora Niclaysa Roosa. Lekarz nie był zadowolony z tego, ale liczył że kolejnego dnia będzie po kłopocie, ale to początek jego nieszczęścia. 
Arteloth Beck poprzez przyjaźń z królową wpadł niełaskę ludzi na dworze, przez to wraz przyjacielem został wysłany z misją na Yscalin, aby dowiedzieć co się dzieje na wyspie, a także co stało z poprzednim ambasadorem, który był jego poprzednikiem. Czterech bohaterów, cztery drogi, które wiodą je do innych celów, jak potoczą się ich losy? Przekonaj się! 

Książka pani Samanthy była przedstawiana jako epicka przygoda, która wciągnie mnie bez końca, czy to najlepsza powieść fantasy ostatnich lat, a tu BUM.. Takie negatywne bum. Bardzo długa historia, która odbywa się według czterech bohaterów. Jak dla mnie za dużo, myślałem skoro jest ich tylu to będą mieć wobec siebie jakieś znaczenie, no niby mają nawet dwójka się spotyka ze sobą, ale to trochę na chwile. Jakoś mnie za bardzo trzech z czterech bohaterów nie porwało wręcz odpychało od czytania. Jedynie byłem ciekawy co się wydarzy z Ead, ta postać mi się podobała rola jaką odgrywa jest bardzo ciekawa. Bez Niclaya, Tané czy Lotha bym przeżył. Okey zgadzam się, że trzeba w historii więcej bohaterów, ale co za dużo to też nie zdrowo. Świat przedstawiony działał na wyobraźnię, tutaj daje pozytywnego plusa za opisy przyrody, królestw czy państw. Fabuła cóż takie plus i minus. Patrząc na czas jaki mi zajęła lektura to raczej chyba minus, z drugiej strony jak wspomniałem czekałem na przygody głównej bohaterki i na początku na przygody Tané, ale z czasem przestałem interesować się jej rolą, bo była tak przewidywalna. Szczerze zabrakło mi jakiegoś zaskoczenia na koniec, totalnie jednostajne tempo pisania, aby napisać. Nie wiem czy to wina tłumaczenia czy po prostu, ta książka okazała się autorskim niewypałem. Posiadam również drugą część, ale póki co jakoś nie mam ochoty sięgać po nią, obecnie uważam, że to strata czasu, ale może z czasem wezmę i drugą część.

Opinia jest tylko moją oceną, jeśli lubisz fantasy, smoki, czary, piratów, klątwy to możliwe, że to książka dla Ciebie. Mi po prostu tutaj czegoś zabrakło. 

Ocena: 5/10

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X