Autor: Maja Lidia Kossakowska
Tytuł: Bramy Światłości część 2.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
forma lektury: papierowa
Myślisz, że wszystko widziałeś? Tak szczerze to gówno widziałeś!
W tym świecie nic nie jest prawdziwe o czym możesz przeczytać lub usłyszeć. Przygotuj się już nadchodzę, aby Ci skopać dupę przebrzydły dupku!
Po długich oczekiwaniach, w końcu doczekałem się kolejnej lektury, od pani Kossakowskiej, z czego jestem zadowolony i szczerze, to była chyba jedyna książka, na którą czekałem w obecnym roku. W porównaniu do poprzedniej części okładka bardziej mi się podoba, ten odblask piór nad tytułem, zresztą nawet samego tytułu. Daimon, kolejny fajny wygląd, bo raczej wcześniejszych wersji Tańczącego na Zgliszczach nic nie przebije. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Po rzekomym wypadku Daimona, jego wierny przyjaciel rumak Piołun ratuje przyjaciela, niemal tracąc samemu życie. Przebiegły Mata planuje kolejną zasadzkę na Anioła Zagłady, która okaże się po raz kolejny ciężką przeprawą. Razjel powoli traci grunt pod nogami, Pan Tajemnic stracił jednego z sojuszników, u których mógłby szukać pomocy. Problemy kolejne zawdzięcza swojej anielskiej duszy, a wszystko to, że chciał sprawiedliwości. Asmadeusz po początkowych rozbojach postanawia poprosić o pomoc Algiviusa. Czarodziej przyjmuje wyzwanie i postanowił pomóc przyjacielowi Lucyfera. Zdawał sobie bowiem, że bez jego pomocy, prędzej przepadnie niż Zgniły Chłopiec, odnajdzie Pana Piekła.
To jak wspomniałem najważniejsza lektura, na którą czekałem w tym roku. Bardzo mi się podobała, po raz kolejny dostałem wspaniałą historię o gromadce skrzydlatych, uważam że była za krótka, ani przez chwilę nie miałem zastoju nudy! Opisy otoczenia, kultury bóstw przeszło moje obrażenia, autorka przy tej książce przeszła samą siebie. To jest chyba jedyna autorka, która potrafi tak mocno obudzić moją wyobraźnie, żadnemu dokąd nie udało się zrobić tego w pełni. Jedynie co mi się nie podobało, to trudne językowo słowa, Zdaje sobie sprawę, że chciała pisarka urozmaicić przygody Daimona i Lucyfera korzystając z innych bóstw, co jest kolejną pozytywną cechą tej powieści.
Kolejny raz czytelnik może jęknąć z rozpaczy, że musi poczekać na kolejną historię o swoich ulubionych bohaterach, zwłaszcza, że dwa wątki zostały rozwinięte, ale nieukończone, przez to osoba czytająca będzie musiała poczekać na ciąg dalszy. Bardzo trudno było mi napisać krótkie streszczenie, ponieważ z chęcią opowiedziałbym całą historię, a nie tylko kawałek.
Brakowało mi trochę więcej przygód o Gabrielu, który co prawda w tej historii ma mniejszy udział niż wcześniejszych tomach. Pani Maja ciągle mnie zaskakuje łączeniem wszystkich wątków, a także, że w ogóle nie zapomina co wcześniej się wydarzyło. Potrafi rozpocząć kilka wątków i przy każdym delikatnie układa, bądź rozsypuje puzzle wydarzeń. Nawet nowi bohaterowie przewijający się przez wątek zostają w sercach czytelników. Do końca miałem obawy o życie Sinaa, który tym razem towarzyszył Tańczącemu na Zgliszczach podczas jego przygód. Autorka jednak miała swoje plany, bardzo zaskakujące i ciekawe na dalszą metę.
Kolejny raz poznajemy Asmadeusza tym razem oczami Algiviusa i po części samego bohatera, jest to bardzo dyskusyjna osoba, za razem jest to osoba zagubiona we mgle, a zarazem udaje cwaniaka. Przy magu jest jednak tylko niepokornym uczniem, a nauczyciel widzi w nim ogromny potencjał, ale nie wie jak do niego ma dotrzeć, aby mu to udowodnić.
Spodobał mi się również motyw wędrówki, którą była ogólnie druga część tej powieści, raczej wcześniejsze serie były szybką akcją trwającą jeden tom, a tutaj akcja trwała maksymalnie w dwóch miejscach, był to inny sposób przedstawienia bohaterów, jacy są wobec siebie, co czują oraz pojawia się tutaj po cichu wątek miłosny, który według mnie nie ma szansy, ale zobaczymy co się wydarzy w trzecim tomie o Daimonie i uroczej bandy skrzydlatych.
Do pisania podchodzę drugi raz, gdyż miałem obawy, że nie będę umiał opowiedzieć tak mega super powieści fantasy. Widziałem wiele pozytywnych ocen lektury, ale nie były to raczej dłuższe recenzję dłuższe niż dwa zdania, nie chciałem w ten sposób na nikim się wzorować. Chciałem sam się podzielić tym co czułem podczas czytania o przygodach Daimona, Zgniłego Chłopca, Razjela, Lucka czy Gabriela.
Ocena 9/10
Autorka ma genialne pióro :)
OdpowiedzUsuńMi się właśnie bardziej podoba Lampka z pierwszego tomu xD Ale ogólnie nie lubię okładek z tej serii. A drugi tom u mnie czeka sobie na półce obecnie.
OdpowiedzUsuńHmm... obawiałam się trochę, że to tylko "jedna z wielu" książek o skrzydlatych (bo swego czasu był takich wysyp), ale ta recenzja mnie zachęciła. Zapewne się skuszę ;)
OdpowiedzUsuń